Rozdział 5

Do czytania włącz : Sia - Big Girls Cry


(Stella)


          Chciałabym czasem zamknąć oczy i znaleźć się w innym świecie, w innej galaktyce. Wszyscy mnie okłamują, kontrolują, nie mogę oddychać... duszę się! POMOCY moja podświadomość mnie wypala. Nie radzę sobie z doczesnym życiem. Chciałam uciec o przeszłości, ale zapomniałam, że ta cholerna kumpela świata lubi zataczać kręgi. Życie  to życie nic z tym nie zrobisz... Zrobię, zawsze mogę je zakończyć. Te kłamstwa! Oni wszyscy, a nawet ja... to jest żałosne. Wszyscy  jesteśmy jedynie kreowani by podobać się innym. Pomyślmy choć raz o sobie.. Czego ja do cholery chcę?! Dokąd idę? Po co wstaję każdego ranka? Ja już sobie nie radzę. nie potrafię znaleźć celu... mojego celu. Dziecku narzuciłam cel... Aby uciekła od razu jak skończy 18 lat, nie wychowam jej tak jak wychowano mnie. Nie będę zatapiać w niej bruzdy kłamstw. Moi przyjaciele... oni mnie nie rozumieją. Kocham ich jak nikogo ale..  Mogę płakać, rujnować swój makijaż, będę mieć w dupie że to żałosne... Ludzie nie myślą gdy widzą osobę zatraconą, oceniają książkę po okładce. To samo robię, gdy widzą mnie... uśmiecham się, żyje, rozmawiam. W środku ryczę jak mała dziewczynka która spadła z huśtawki i posiniaczyła nogi i poraniła łokcie. Taka jestem ja Stella Johnson. Nie jestem skałą, może tak wyglądam. Jestem zmuszoną do dorośnięcia młodą kobietą, której świat zawalił się na głowę. Szukając swego miejsca migruję po świecie i sieję spustoszenie w swoim sercu... To nie jest świadome dla mnie... Moje wewnętrzne ja pokazuje mi to na każdym kroku. Nie idzie już zdobyć się na odwagę i krzyknąć w lustro "Chrzań się". Pojawiają sie zamiast tego łzy rozpaczy... Użalam się nad sobą. Muzyka mnie pochłania jest moją terapią, jednak brutalna rzeczywistość nie przestanie istnieć. Próbuję wymazać wszystko z pamięci co on mi zrobił, lecz demony przeszłości wracają. Jestem naiwna... Oszukuję nawet samą siebie...
          Wsiadłam do samochodu po spotkaniu z Zaynem... nie wyszło to dobrze. Chciałam pogadać, chciałam zrozumieć. Jednak wciąż jestem w kropce. Pomógł mi tylko ze świadomością, że to ja mam coś z głową nie tak.. zawsze miałam o to wie, ale nawet teraz ten optymistyczny chłopak był bezradny. Widział mój ból, mój wstyd gdy każde słowo z przeszłości wychodziło z moich ust z ogromnym obrzydzeniem do siebie samej... "Jesteś psychiczna" - To brzmiało w mojej głowie, nie wiem nawet czy to sobie wyimaginowałam. Łzy płynęły po moich policzkach, rozmazując delikatny makijaż, dobrze, że szyby mam przyciemnione. Kierunek dom.. Mam gdzieś co pomyśli reszta , mam gdzieś widok zadowolonego Nicka. Liczę się tylko ja... Twoje dziecko idiotko - krzyczała moja podświadomość. Ma rację, ale w tej chwili lepiej jej będzie z Alex. Wyjęłam z torebki telefon i szybko napisałam smsa do przyjaciółki.

"Zaraz będę w domu, ale tylko się przebiorę i spadam dalej. Zajmij sie Izzy i idźcie na przyjęcie, tam się spotkamy. Nic mi nie jest.. "

Zaraz po tym dostałam odpowiedź ale już jej nie czytałam, wyłączyłam telefon. Teraz chce być sama. Mimo iż zbliżała się godzina 10.30 ruch był mały jak na Los Angeles. Bez problemu jechałam do domu, nie zatrzymywały mnie korki, ani głupie wycieczki chińczyków. Jeszcze dziś będę w necie... Masakra.  Stanęłam przed apartamentowcem, i skierowałam się do drzwi. Portier przywitał mnie ukłonem, posłałam mu wymuszony uśmiech... bo mnie te durne ukłony i zmuszanie człowieka do bycia miłym nie bawi. Weszłam do domu... Pusto.. na komodzie w korytarzu była kartka.

"Nick przegiął, zaczął obrażać Alex która cię broniła. Przy okazji obraził również swoją narzeczoną, Cass mu tego nie wybaczy. Uciekła, dziewczyny pobiegły za nią. Ja, Ian, i Peter uspokajamy tego pojeba. Stella wybacz, powinienem był dopilnować. Dziewczynki są bezpieczne, Susan wróciła i je zabrała.Nie wiem jak to się skończy. Ten blond pawian wszystko niszczy.Dzięki bogu, że cię tu nie było. Postaram się ogarnąć go do 14.. do zobaczenia w parku. - Harper J. White"

Sporo się działo pod moją nieobecność. Spojrzałam w lustro. Wyglądam jak kretynka. Popędziłam szybko do łazienki. Zaczęłam zmywać makijaż.. "Dopiero wyglądasz jak kretynka  - głos w mojej głowie nie dawał za wygraną.
      - Wiem jestem głupia - warknęłam w stronę mojego alter ego w lustrze. - Ale odezwij się tylko a rozbiję lustro w drobny mak... albo lepiej.. każde w tym domu. 
Moje odbicie wciąż szczerzyło się ironicznie. Nie dam się w nic wrobić. Ochlapałam twarz zimną wodą i znowu w lustrze byłam tylko ja.. tylko moje odbicie. Nic więcej. Zawsze wiedziałam, że do normalnych nie zależę. Wskoczyłam do garderoby, przyglądałam sie dokładnie pięknym sukniom. Ale po co mi one? W ogóle gdzie ja chcę uciec?
      - El Matador - wyrwało mi sie. Nie wiem czemu... 
To była pierwsza plaża w LA na którą trafiłam z Alex, dość mała, zwana kieszonką. Przy brzegu pełno kamieni, w czasem uda się zobaczyć pelikany, zwykle uciekają od ludzi.  Więc to pewne.. Sukienki nie ubiorę, na spodnie za ciepło dla mnie, więc typowo plażowo. Przepakowałam torę, wzięłam ręcznik. I wyszłam z mieszkania. Szybko wskoczyłam do samochodu... Plaża znajduje się 20 kilometrów od mieszania. Tak daleko to nie jest. Muszę się trochę uspokoić. Zaczyna zachowywać się jak histeryczka nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
          Nie jechałam w zupełnej ciszy... Gadałam sama do siebie, słuchałam radia.. Jak wspominałam muzyka jest moją terapią.. już nie płakałam, czułam że żyję... Widziałam świat w promieniach słońca... nie wiem na jak długo. Ta chęć ucieczki pomagała mi się oswoić. Zaparkowałam przy plaży, był tam tylko jeden samochód. nie interesowało mnie to. Wzięłam torebkę zarzucając a ramię,  notes i długopis ze schowka i poleciałam na kamienie duże stojące w wodzie (po drodze zdążyłam zamknąć samochód). Usiadłam na jednym z kamieni i nie mogłam uwierzyć, że znów jestem w tym miejscu. Tu jest pięknie, skały, piach, kamienie. Plaża naprawdę mała, ale cudowna. Niby dla romantyków.. ale i dla osób z dusza artystyczną. Pięknie to wygląda podczas zachodu słońca. Torbę z rzeczami położyłam za siebie. Włączyłam telefon i odczytałam wiadomość od Alex, jak to ona... martwiła się. Wtedy poczułam coś dziwnego.. coś ciepłego w środku... Coś takiego poczułam gdy dowiedziałam się o ciąży. To jest szczęście - szeptała moja wewnętrzna ja... i nagle czar prysł znowu zaczęłam czuć ból. Szczęście nie pojęte krzywdzi, rani i zabija. Demony się we mnie rozwijały. Znowu czułam łzy... Sięgnęłam po notes z piosenkami... wszystkie jakie do tej pory napisałam. Zauwazyłam jedną nie dokończoną... opisywała właśnie mój stan.. 

Tough girl in the fast lane
No time for love
No time for hate
No drama
No time for games
Tough girl whose soul aches

I'm at home, on my own
Check my phone, nothing, though
Act busy, order in
Pay TV, it's agony

Postanowiłam nadać jej pewien sens.. Skończę ją. Słowa wypływały ze mnie.. Nie robię z niej hitu, tylko chce wyrazić w najprostszy sposób, w najprostszych słowach emocje. Łzy lały się z mych oczu, mimo to nuciłam jak to powinno być... 

I may cry, ruining my makeup
Wash away all the things you've taken
And I don't care if I don't look pretty
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their heart is breaking

Tough girl, I'm in pain
It's lonely at the top
Blackouts and airplanes
I still pour you a glass of champagne
Tough girl whose soul aches

I'm at home, on my own
Check my phone, nothing, though
Act busy, order in
Pay TV, it's agony

I may cry, ruining my makeup
Wash away all the things you've taken
And I don't care if I don't look pretty
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their hearts are breaking

I wake up, I wake up, I wake up
I wake up, I wake up, I wake up
I wake up, I wake up, I wake up
I wake up, I wake up, I wake up
I wake up alone

I may cry, ruining my makeup
Wash away all the things you've taken
And I don't care if I don't look pretty
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their hearts are breaking
Big girls cry when their heart is breaking

          Usłyszałam prychnięcie, wywołało to u mnie panikę. Momentalnie odłożyłam notes za siebie i wytarłam twarz... To było błędem, bo wpadłam do wody. Po prostu straciłam równowagę. siedziałam tyłkiem w wodzie... Super pomoczyłam spodenki i bluzkę.Buty zostały na kamieniu. 
      - Kimkolwiek jesteś nie daruję! - krzyknęłam zła, widziałam bose stopy podbiegające do mnie. Wtedy podniosłam głowę... Ukazał si moim chom chłopak no od razu widać, że starszy ode mnie... Wyglądał na przerażonego, zaśmiałam się... Zaczęłam śmiać się jak opętana, łzy cisnęły mi z oczu. Płakałam przez śmiech.
      - Stella - chłopak wypowiedział szeptem moje imię, nie wiem jak on to zrobił, ale gdy dotarło do mnie  wypowiedziane przez owego osobnika słów przestałam płakać, mój śmiech również ustawał. - Nic ci nie jest? - wyciągnął do mnie rękę, chwyciłam ją, podniosłam się i wtedy poczułam ból...
      - Tyłek mnie boli - pisnęłam .. Naprawdę bolał. Wtedy zorientowałam się kto przede mną stoi.. - Czy my się przypadkiem nie znamy? 
      - Może - odezwał sie, trzymał moją dłoń i raczej puścić nie zamierzał. Musiałam ją wyrwać... "Idiotko on cię podrywa" szeptała mi podświadomość. 
      - Wiesz co? - odezwałam się zła, jestem pogrążona w rozpaczy a ten się zjawia i mnie straszy. - Daj mi spokój. - zaczęłam ściągać z siebie spodenki i bluzkę. Rozłożyłam je na gorącym kamieniu by choć trochę przeschły. Teraz byłam tylko w stroju kąpielowym. Chłopak mnie obserwował... on jest znajomy, ja go muszę znać. Tylko do cholery kim on jest? 
      - Zaczekaj na mnie - krzyknął gdy ruszyłam w stronę oceanu. Nie zamierzał odpuścić. 
      - Kim jesteś? - zapytałam, może w końcu mi zdradzi skąd go znam. - Wydajesz się znajomy.
      - Stella, ty już nic nie pamiętasz? - zdziwił sie, pokręciłam przecząco głową i ruszyłam przodem stopniowo zanurzając się w wodzie. Szedł za mną i obserwował. - Tom
      - Tom? - zapytałam, wole mieć pewność, że się nie przesłyszałam. Kiwnął głową i patrzył z nadzieją mi w oczy, że go pamiętam. - Niestety nie pamiętam cię. 
      - Okej wytłumaczę ci tak jak małemu dziecku - Westchnął, złapał mnie za rękę (poczułam dziwny prąd, on tak działa na mnie? Czy ja już się starzeję?), pociągnął mnie w stronę brzegu. odeszliśmy na suchy piach. Ukucną i zaczął rysować minki. Jedna smutna druga wesoła. 
      - Coś mi świta, lecz mógłbyś bardziej się wysilić. - powiedziałam, oj chyba zaczęłam go drażnić. 
      - 2012 rok - spojrzał na mnie.. Ok ten rok pamiętam przeprowadziłam się wtedy do Londynu. - Premiera filmu Harry Potter? 
      - O kurwa...
      - Dyn Dyn Dyn i mamy zwycięzcę - zaśmiał się, szturchnęłam go w żebra. Mi do śmiechu nie było. On to chyba zauważył, patrzył w moje oczy. Dam sobie rękę uciąć, że są spuchnięte i zaczerwienione - ćpałaś?
      - Pogrzało cie?!  - warknęłam, on zrobił minę zbitego pieska. Pofatygowałam się na swój kamień. 
      - Przepraszam no - warknął bym zwróciła na niego uwagę.. Teraz wiem... miałam z nim na pieńku. Zaczęło się od tej głupiej premiery. Pozowaliśmy razem na ściance. Wtedy się zaczęło... Miałam długą kieckę, on niechcący z tyłu rozwiązał mi sukienkę. Chociaż kto wie te jego niechcący, prawie ze mnie spadła . Była wiązana od ramienia po udo Ale przedstawienie zrobiliśmy schodząc ze ścianki.  Musiałam być tak blisko niego, żeby nikt nie widział, że jestem prawie naga. Schowaliśmy się za jedną ze ścianek i próbował mi pomóc to cholerstwo zawiązać, ja oczywiście obsypałam go masą obelg. Przepraszał mnie przez tydzień, nie wiem skąd miał mój nr. Najgorsze było jak przyłapano nas... Tara i Jason (ówczesny menager Toma) wkroczyli za ściankę i zastali nas w dość nietypowej pozycji. Ja stałam  Tom klęczał i wiązał moją sukienkę na udzie. Niby to jeden sznurek, bardzo elastyczny... jak rozwiązał to musiał się w to bawić.... 
      - To były czasy - zaśmiałam się rozmarzona, przesunęłam się trochę a on wcisnął się na kamień obok mnie i uśmiechnął się.  - Cóż przypadek, że znowu spotykamy się w dziwnej sytuacji. 
      - Od kiedy wierzysz w przypadki? - zapytał badając moją twarz, nie wiem czego we mnie szukał/
      - Od kiedy mam dziecko - westchnęłam - Mimo iż nie chcę staram się... 
      - Czyli dalej nie wierzysz - wyprostował moje myśli.
      - Dokładnie - powiedziałam uśmiechając się. Skoro przypadki nie istnieją? To przeznaczenie postawiło nas znowu na swojej drodze? 
      - A więc masz dziecko? - Zachciało mu się rozmowy, zrzedła mi mina. I tak każdy wie o Isabelle - Ile ma lat?
      - Dzisiaj kończy trzy - na myśl sie uśmiechnęłam ale oczy mi się zaszkliły. - Zanim zapytasz - wdech i wydech, pamiętaj o tym idiotko. - Ojciec w cholerę jebany, uważam za nieznanego dla społeczeństwa.
      - To masz wesoło - puścił mi oczko, już chciałam go wyzwać, kiedy złapał mnie za ręke i spojrzał w oczy. Jego świeciły błękitem, delikatne zmarszczki dawały o sobie znać. - Może popływamy? - posłał mi jeden z firmowych uśmiechów. Dobry z niego aktor prawie uwierzyłam, ze mnie lubi. 
      - Ja już zaliczyłam spotkanie z wodą  - mruknęłam obrażona, cholera jasna na co ja się obrażam? Na jakiegoś blond debila? Blond? Tak blond ciemny bardzo ciemny. Już nie ma białych włosów. Zepchnęłam go z kamienia
      - Nie marudź - złapał mnie za nogi i ściągnął prosto w swoje ramiona. Chwyciłam jego mięśnie, musiał chłopak wziąć się za siebie... Odstawił mnie na co zrobiłam nadąsaną minę..
      - Jade puściła cię samego na plażę? - zapytałam z ciekawością we krwi. 
      - Rozstaliśmy sie rok temu - nie przestawał się uśmiechać, odezwały się głosy w mojej głowie "Nie użalaj sie nad sobą idiotko, jest wolny, podrywa cię to poddaj się". Tak też zrobiłam sama pociągnęłam go w stronę wody. - Ah mogłem to od razu powiedzieć, stałaś się taka odważna.
      - Ty dalej tak samo głupi - prychnęłam na niego, spojrzał na mnie złowrogo, rzuciłam się w te pędy, jednak on niestety mnie złapał i przewrócił. Kolejna dwuznaczna sytuacja. Los chciał że było płytko więc nawet nie byłam cała zanurzona, blondyn leżał na mnie. i śmiał mi się w oczy. - O jaki groźny. - Nachylił się nade mną i pocałował lekko w usta. Okej niech całuje, mi się to nawet podoba, ale niech se nie myśli, że będę potulna jak baranek. - Wiesz? - zapytałam gdy odessał się ode mnie.
      - Nadal będziesz cięta? - zapytał jakby czytał mi w myślach. "Bo on nie jest taki głupi jak ty laleczko" moje wewnętrzna ja dawała sie we znaki. - Lubię cię taką, jak walczysz o swoje racje - zaśmiałam się i dalej mnie całował. Ah te oczy niebieskie oczy. Co jak co, ale zawsze miałam słabość do blondynów o niebieskich oczach, którzy do tego grają na gitarze... Wkopałam się. Mmm... Felton zjechał z buziakami na moją szyję...
      - 20.00 przyjadę po ciebie - powiedział podnosząc się. Teraz dopiero dam mu się we znaki. 
      - Nie wiesz dokąd - pokazałam mu język i wyszłam z wody. Zaczęłam ubierać się.. Moje ubrania na przekór wolno schły. 
      - To mi powiedz - rzucił odchodząc ode mnie.. on dziwny jest.. wtedy zauważyłam że również zaczął sie ubierać, ale to tylko koszulka. Podszedł do mnie w telefonem w ręku i strzelił fotkę, zachciało się królewiczowi bawić w fotografa. Jak się okazało chłopak poprosił o numer, podałam i to prawdziwy... może coś będzie z tej randki.. Oby nie wyszło to samo co z Joshem, bo zabiję. 
          Wyszliśmy razem z plaży, nie wiem jakim cudem ale los ciągle płatał nam figle. Nie mogłam samochodu odpalić, zła, cała czerwona kopnęłam mocno w oponę. Kolega ze mnie się śmiał i nazwał pokraką, odegram się na randce. Niech se nie myśl, ze ulegnę.. "Tak trzymaj walcz o swoje racje, on to lubi" - moja podświadomość nabijała się ze mnie, a niech mnie szlag. Chłopak wziął pomógł mi z samochodem, bez kabli się nie obeszło. Chyba powinna kupić sobie nowy samochód... Już chciałam wsiąść gdy on zamknął mi drzwi. Odwróciłam się zszokowana. I zobaczyłam jego powalający uśmiech. Przyciągnął mnie mocno do siebie i pocałował, odpowiedziałam tym samym, lecz pierwsza to przerwałam. Wsiadłam do wozu i rzuciłam mu szybkie do zobaczenia. Od również wsiadł i ruszył. Kolejne zrządzenie losu... aż do Malibu jechaliśmy za sobą, co chwile mnie wyprzedzał pokazując swoją dominację, ale on głupi. Nie wie że samochody  rajdy to moja specjalność... Wbiegłam do domu cała w skowronkach już nie martwiłam się niczym... Zegarek wskazywał godzinę 16.00 szybko się przebrałam , wzięłam co potrzebne i z piskiem odjechałam spod apartamentowca. Już i tak byłam grubo spóźniona... Alex nie da mi żyć... Tak jak Skye, Susan, Kat, Lily a znając mnie na pewno coś palnę o tej przybłędzie z plaży...

_______________________________________________________________________
Już jest! Trochę zamieszania i huśtawki nastrojów nie zaszkodzi. 
Do zobaczenia w kolejnym odcinku 
E.C

Comments

Popular posts from this blog

Rozdział 2

Rozdział 8

Rozdział 1