Rozdział 7

    (Stella)

          Wpadłam do domu zmęczona, musiała iść schodami. Byłam cala zapłakana, ciągałam nosem, rękoma próbowałam pozbyć się łez, na darmo... Ciekły jak szalone. To przez niego! Gdyby na wstępie obwieścił, że chce scenę zrobić bym się zgodziła, ale to wymknęło mu się spod kontroli. "Jesteś tak głupia, że nawet twoja własna córka ma większe IQ" - podświadomość dobija. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam ryczeć w ramiona wielkiego misia. Nie znoszę uczuć, chciałabym gadać całe życie  Tytanic zatoną, właśnie w tym momencie...
      - Stella - do salonu przyszła Cindy, głos drżał, była przestraszona. Usiadła obok mnie i mocno przytuliła. Moja siostrzyczka wyrosła, chyba zaczęła powoli rozumieć ten świat. Ma 14 lat, już nie jest bachorem któremu uprzykrzałam dni, teraz potrafi się mścić, ciesze się z jej sukcesu aktorskiego, jednak ona żyje teraźniejszością, a ja przyszłością. Moje myśli wybiegają hen hen do przodu a potem ryczę. Tak jak teraz. - Alex - wydarła się szatynka, moja przyjaciółka przybiegła szybko. Harper chyba jest juz w domu inaczej nie siedziałaby w jego pokoju. 
      - Co się stało ? - blondynka zaczęła sie dopytywać, to pytanie po raz dziesiąty padło jej z ust. 
      - Wiecie co? - zaczęłam dziewczyny uważnie mnie obserwowały - Nie rozumiem jak to się wszystko chrzani - ogarnęłam się, nie płakałam, nie byłam już urażona, ani zła na Toma. Wszystko nagle odeszło. Wyłączyłam uczucia. -  Jestem na szczycie góry lodowej, wielkiej i potężniej, przez którą toną największe i najsłynniejsze statki. Nie lubię tego... Jednak zachciał mi się kiedyś umawiać z tym bufonem Stylesem- "niech go do kurwy nędzy piekło pochłonie." - Wtedy było łatwo, niestety pojawiła się Isabelle i świat się zmienił, nie mogę narzekać na dziecko, bo i tak jest świetnie. Jednak niektóry mężczyźni zapominają o mózgu, robią sceny. Okłamują, niby nic, delikatnie  ale wkurzyłam się. Nawet w tym momencie i o tej porze gitara nie pomoże. 
      - Chyba przesadziłaś z uczuciami? - Cindy domyśliła sie, jestem głupia tak cholernie głupia. - To ten od sukienki prawda? - skinęłam głowa. - Widziałam że kojarzę go nie tylko z Harrego Pottera. On grał w tym serialu co tak lubisz a raczej lubiłam 'Murder in the first'. Zostawiłaś go?
      - Siostra sama nie wiem co zrobiłam - wpatrywałam się tępo w schody mając nadzieję że zaraz strzeli w nie piorun bym nie musiała opowiadać o tym co zaszło, jednak los przychylny nie jest. Zaczęłam im opowiadać o wszystkim  jak wyszliśmy z domu wsiedliśmy do samochodu byliśmy w winiarni i rozmowa przed jakimś sklepem. Skończyłam za łapaniu taksówki. 
          Alex próbowała mi przemówić do rozsądku, że po prostu poczułam się urażona i że tak naprawdę nie jestem zła to tylko moja pojebana podświadomość. I nie powinnam słuchać, żadnych głosów  ani serca, ani rozumu, tylko nerki. Nerka zwykle jest cicho. Temu mi to się przyda, ale ja mam inną teorię, muszę iść pobiegać. Szybko wybiegłam zostawiając Alex z Cindy. Z garderoby wzięłam wszystko co najpotrzebniejsze czyli strój do biegania. Ubrałam się, włosy związałam w kitkę, wzięłam jeszcze telefon i podpięłam słuchawki. Zaszłam do pokoju córeczki  smacznie spała przytulona do swojej przytulanki. Okryłam ją bardziej i dałam całusa w czółko. Dziewczynka uśmiechnęła się przez sen.
      - Kocham Cię Izzy, bardzo - wyszeptałam i pogłaskałam dziewczynkę po główce. 
          Alex i Cindy oglądały film i żarły serowe ohydztwa (chipsy).Nie chciałam czekać na windę, wybrałam schody. Nie spieszę sie nigdzie jutro mam jeszcze wolny dzień, dopiero po jutrze pracuję. Chcę przeżyć coś niesamowitego, coś nieznanego, pięknego... Chcę z nim tylko to nie łatwe... Czemu tyle ich napatoczyło? Zack, Josh, Tom... W Hiszpanii mam nadzieję odpocząć, może i będę kręcić teledysk. Tak poza tym jutro wieczorem wychodzi pierwszy... do piosenki "Say you love me". Gdy ją pisałam byłam pod wpływem emocji, rozpaczy u zadłużenia, jednak, to było chwilowe jak wszystko związane z większym uczuciem.. Myślałam o Joshu, jednak teraz... Uosabiam ją z Tomem, mimo iż mieliśmy pierwszą randkę w dodatku nieudaną przez jego głupi pomysł i mój humorek, mam nadzieję na więcej. " Chcę czuć płonące płomienie, kiedy mówisz moje imię. Chcę poczuć przepływ pasji w kościach, jak krew biegnącą przez moje żyły." - tak oto moja podświadomość lamentuje za mnie.
          Zimne powietrze otulało moją skórę, jak na noc jestem zbyt rozebrana, nie ma to dla mnie znaczenia liczy się wysiłek. Muszę znowu zacząć regularnie chodzić na treningi, siłownia, krav maga... Naprawdę to uwielbiam, jestem delikatna i kobieca, jednak według mnie każda kobieta powinna mieć siłę by poradzić sobie z nieproszonym gościem. Może nawet dostanę czarny pas... Tyle zajęć mnie czeka i jeszcze nagrania filmu "So close". Nie wyjdzie mi to na dobre jeśli będę musiała często przebywać z Hutchersonem, całe szczęście wspólnych scen jest mało. Mam go dość ona ma dziewczynę! " A ty masz chłopaka  - wewnętrzna ja zawsze musi się odezwać w najmniej niespodziewanym momencie. To nie jest moim chłopakiem. Mam wrażenie, że coś wymknie się spod kontroli.. Kilka lat temu wszystko zaczęło się podobnie. "Stella jesteś idiotką.. i po cholerę gadasz sama ze sobą... Uważaj ktoś idzie!" - podświadomość miała rację. Ktoś szedł, mężczyzna w krótkich spodenkach szarych, i ciemnej bluzie z kapturem, prowadził psa na smyczy. Ja biegłam z zamkniętymi oczami i wpadłam na niego, i wylądowałam na ziemi, jego pies zaczął wtedy lizać mnie po brzuchu.
      - Co do cholery? - warknęłam odsuwając od siebie psa, osobnik nawet nie zaproponował pomocnej ręki. Sama wstałam z ziemi, poczułam ból na ramieniu i plecach, obtarcia... tak i będę chodziła ze szramami.
      - Wybacz Stell - to był głos mojej nieudanej randki. Otworzyłam szeroko oczy, oświetlały nas przejeżdżające obok samochody. Zbliżył się bardziej do mnie, ja go odepchnęłam nadając dystans. - Nie zauważyłem cie.
      - Nie twoja wina -  wymsknęło mi się , a już chciałam go obrazić. - Następnym razem patrz przed siebie, a pod nogi.
      - Równie dobrze to się tyczy ciebie - odpowiedział z ironią.. kurde los nam chyba nie sprzyja.
      - Załatwiłeś mi dziś tyłek, a teraz plecy i ramię - złapałam się za bolące miejsca i zrobiłam smutną minkę. On uśmiechnął się delikatnie... nie mogłam tego znieważyć, po prostu nie mogła... Odruchowo przegryzłam wargę.
      - Mogę wymasować - wyszeptał mi do ucha i objął w talii, ekstremalnie z przerażającą szybkością, mocnym biciem serca i wrzącą w żyłam krwią skoczyłam mu w ramiona. Chłopak puścił smycz, pies nauczony nie odszedł za daleko. Tom trzymał mnie za pośladki które (jestem tego pewna) wystawały z moich spodenek, swoje nogi oplotłam wokół jego bioder i wpiłam się w jego usta, Moje ręce obejmowały jego szyję. To był moment magiczny dla nas obojga. Blondyn przyparł mnie do drzewa i całował, moje ciało ocierało się o korę, krew z rany mieszała sie z drzewem ale to nie jest istotne. Liczy się moment impulsywna chwila, wtedy rozbłysł sie flesz. Oboje mieliśmy to głęboko w czterech literach, nie potrafiliśmy się od siebie odsunąć. Pies pogonił wścibskiego paparazzi, a ja tkwiłam między drzewem a przystojnym mężczyzną, który obdarowuje moją szyję pocałunkami,  jego jedna ręka, mnie podtrzymywała, druga zaś błądziła po moich gładkich nogach. Tak bardzo potrzebowałam tego, naprawdę... to uwalniało mnie od zbędnego myślenia. Wyszłam pobiegać a spotkałam mężczyznę który pobudza każda komórkę mojego ciała.
      - Stop - jęknęłam gdy jego usta chciały zejść niżej  przerwał całowanie. Z płytkim oddechem wpatrywaliśmy się w swoje oczy, błękit oczy partnera jest niesamowity, piękny, taki głęboki i uzależniający. - Postaw mnie - poprosiłam.
      - Pójdziemy do mnie? - zaproponował odstawiając mnie. Dalej tkwiłam w jego ramionach, pobudzona i zaintrygowana. Uśmiechnęłam się ciepło na potwierdzenie, nie miałam ochoty go opuszczać. Przed zderzeniem byłam na niego zla.. co on ze mną robi?
            Felton nie puszczał mojej ręki, szliśmy jak jacy głupio zakochani nastolatkowie, śmiejąc się z własnej głupoty ze wspomnień z 2012 roku (tak, ciągle wypominam tą sukienkę, to było dwuznaczne.) Ja Stella Annabelle Johnson chyba się zakochuję w starszym o 7 lat mężczyźnie. Co ja zrobię że do niego mnie ciągnie, że tylko przy nim czuję się... inaczej, wyjątkowo. Zrządzenie losu. Kto by pomyślał?  Chłopak mieszka dość daleko ok godzina spacerem (przyspieszonym tempem). Jak się okazało jest to blisko mojego apartamentu, spokojna dzielnica, domy dość bogate ale skromne, przestrzenne, jeden podobny do drugiego, białe otynkowane ściany, czerwone dachówki. W środku sporo przestrzeni, typowy minimalistyczny wystrój, co mi się w oczy rzuciło? Ściana a na niej 8 gitar, aż oczy mi się zaświeciły. Podbiegłam do nich od razu. Chłopak stał w przejściu między korytarzem a salonem uśmiechał się pod nosem. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu dając buziaka z policzek. Cała się napięłam, ze szczęścia oczywiście. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam w jego oczach ciekawość. Tylko nie wiem z czym związana, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek i słodko się uśmiechnęłam.
      - To może - zaczął z seksowną chrypką w głowie, przeszły mnie ciary i poczułam dziwne ciepło, do tej pory mi nie znane. Chyba już się starzeję, albo zadaję się z dziwnymi ludźmi.. A może obie opcje są prawidłowe? - Coś nie tak?
      - Chyba się starzeję - zaśmiałam się, on ze mną. Nie wypuszczał mnie z objęć. - Więc, do czego zmierzałeś? - zapytałam udając kompletnie nieświadomą dziewczynkę, grzeczną dziewczynkę.
      - Chodź na górę - wyszeptał do ucha, dobrze wiedziałam czego on chce, ale bez mojej zgody się za to nie zabierze, dobrze, on przynajmniej ma honor i myśli.
      - Biegałam, jestem cała przepocona. - oh tak pozgrywam się trochę, lubię się droczyć.
      - To chodź pod prysznic - jego propozycje są bardzo kuszące  wiem że w końcu ulegnę jednak, chwilę pociągam za sznurki.
      - Tom, mam domu łazienkę, wodę i mydło - rzuciłam i wyrwałam się z jego objęć z ukrytym zadowoleniem na twarzy, i ruszyłam w stronę drzwi.
      - A ty dokąd? - szybko znalazł sie przy mnie z prowokującym uśmiechem, złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w stronę schodów prowadzących na piętro. Szłam powoli dając mu satysfakcję z tego, że ma mnie ciągnąć. Wepchną mnie do jakiegoś pokoju, zapewne jego sypialni, biała  brązowe meble, duże łóżko, kojec dla psa, fotel, dwie gitary, szafki, zdjęcia, dość estetyczny... - łazienka jest tam - wskazał drzwi po lewej. Posłusznie tam weszłam, czarno biała, takie kolory mam w swojej. Powiem, że poczułam się jak u siebie. Spojrzałam w lustro, makijaż idealny, nawet nie rozmazany. Włosy związałam w koka i przyjrzałam się ramieniu, spore przetarcie, ah a jutro zarznął się spekulacje, Na plecach jeszcze większe a do tego zabrudzone, serio muszę skorzystać z prysznica. Chłopak ma wannę jeszcze w łazience, lecz nie będę u niego się wylegiwać. zdjęłam z siebie ubrania i położyłam na krześle. Co ja robie? chyba mnie pogięło.. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam otulić się kropelkami wody, tak by nie zamoczyć oczu i włosów. Poczułam relaks, Normalnie bym wymyła się gdyby nie to że w drzwiach łazienki zauważyłam sylwetkę chłopaka. Wpatrywał się we mnie i z delikatnym uśmiechem i błyskiem w oku. Ogarnęła mnie wielka euforia. Gestem ręki i słodkim uśmiechem nakazałam mu dołączyć, wtedy zdjął z siebie koszulkę na ramiączkach. Ah jego klata bardzo pociąga, widniał na niej sześciopak, momentalnie zdjął spodenki i bokserki. Ja zwariowałam naprawdę. Stanął przede mną pod strumieniem wody i przytulił do siebie. Nie protestowałam wtuliłam się w jego klatkę a on twarz schował w moich włosach. Czułam narastające uczucie, bardzo przyjemne i szczęście, nie krępowałam się być przy nim nago, najwyraźniej on przy mnie też.
      - O czym myślisz? - zapytałam nadal będąc wtulona w przystojniaka. Mimowolnie odsunął mnie od siebie i złapał mów podbródek nakierowując tak bym patrzyła mu w oczy
      - O tobie - wyszeptał i złączył usta w pocałunku dość krótkim. - Przepraszam za te obtarcie - uśmiechnęłam się.
      - Nie gniewam się - wymruczałam czując jak wsmarowuje w moje plecy żel. Odwróciłam się ułatwiając mu czynności, to takie przyjemne. Nie pamiętam bym kiedykolwiek brała prysznic z mężczyzną, który mi się podoba (nie licząc przyjaźni ze Stylesem). - Podoba mi się
      - Mnie też - zaśmiałam się. - Piękna jesteś, nie widać po tobie że masz dziecko.
      - Dziewczyny w mojej rodzinie zawsze były szczupłe z wyeksponowanymi walorami. - tym razem on się zaśmiał  dając mi całusa w szyję.
      - Mi zależy wyłącznie na tobie i twoich walorach.
      - Czy to ma być jakiś kolejny podstęp? - oh igram w prawdzie z ogniem, ale niech w końcu weźmie się za mnie, bo inaczej sama się na niego rzucę. Już na to pytanie mi nie odpowiedział.
          Skończył wmasowywać żel w całe moje ciało, zauważył moje podniecenie, jednak był nieugięty, chyba mścił się. Wtedy ja wzięłam się do roboty, a mianowicie... stanęłam za chłopakiem, I wmasowywałam  pachnący żel w jego plecy, szyję, ramiona, klatę, brzuch. Dokładnie obserwował moje ruchy, wręcz się nimi rozkoszował, ale zachowywał podejrzany spokój, jak on sobie z tym radzi nie wiem... musi być dobrym aktorem, moim aktorem. W końcu nie wytrzymał spłukał z siebie pianę i przyparł mnie do ściany  Całował mnie bardzo namiętnie, a zarazem delikatnie, tak tylko on był moim centrum, tylko przy nim zapominałam o wszystkim. Uniósł mnie tak, bym oplotła nogami jego biodra, sam miał łatwiejszy dostęp do mnie. Wchodził we mnie energicznie, z rozkoszą patrzyłam w jego oczy, iskrzyło w nich ogromnym podnieceniem, jestem pewna że w moich tak samo. On jedyny czego pragnę, nie do odwołania. Całował mnie po całym ciele, nie byłam mu dłużna , zrobiłam mu malinkę na szyi jęknął przy tym cicho, bardziej sie przyssałam krzycząc prawie w jego skórę, z powody ostrego szczytowania, on tak samo. Wbił się parę razy we mnie bardzo bardzo mocno szczytując przy tym, nie był to cichy koniec, oboje wydarliśmy japy podczas... hmm.. to sie nazywa szybki numerek, ale przy tym pełen uczuć. Staliśmy tak przez kilka minut, ja opierałam się o ścianę a on opadał na mnie, pokrywała nas ciepła woda, nasze czoła się stykały, mimowolnie uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam. Może jednak, to ma szanse wypalić... w sumie sama tego chciałam, to on tak działa na mnie. Tylko on, teraz nie mam wątpliwości, a to jest święto. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się w ręcznikiem, przyglądałam się mu jak dochodzi do siebie z uśmiechem. Po chwili dołączył do mnie.
      - Nie uciekaj mi - starał się głęboko oddychać, najwyraźniej, akcja go wymęczyła. Mnie też.
      - Nigdzie się nie wybieram - mruknęłam ze szczęściem.
          Po wyschnięciu, paru całusach poszliśmy dm.. do łóżka, to ni dwuznacznego. Po prostu tam się położyliśmy  i szczerze rozmawialiśmy, na prawdę mamy sporo wspólnego, a jego jak zwykle humor nie opuszczał. Parę razy przerwał nam mój telefon Kathy zwariowała albo się stęskniła  Tom oczywiście odebrał wtedy dziewczyna dała sobie spokój. Dzięki bogu.. ale jutro będę miała wywiad środowiskowy wykonany przez moją przyjaciółkę, ona nie jest taka głupia jak się uweźmie wszystko ze mnie wyciągnie. Chłopak powiedział bym się przyznała, bo znając kobiety w pierwszą wersję nie uwierzą. Przyznam, że coś w tym jest.. Nie miałam ochoty wracać do domu, w sumie on mnie z objęć nie wypuści już mi to trwale zakomunikował. Może jednak jestem mu wdzięczna za rozwiązanie mojej sukienki.

__________________________________________________________
Witam, tak krótki. 
Wiele wycierpiałam się by do napisać.
Rozkoszujcie się jak Stella i Tom
E.C :)

Comments

Popular posts from this blog

Rozdział 2

Rozdział 8

Rozdział 1